... COVID-19 - 4 kwietnia i Wielkanoc w Polsce

W tej analizie spójrzmy na wykres wartości parametru "a" będącego miarą nachylenia (stromości) prostej regresji, a wiec liczbowo podanemu tempu przyrostu zgonów/zakażeń. Przypomnijmy, że im ten parametr jest mniejszy tym tempo przyrostu zgonów jest mniejsze i odwrotnie im ta liczba jest większa tym tempo przyrostu zgonów jest większe. Spójrzmy na wykres, który pokazuje jak zmienia się ten parametr dla Polski na przestrzeni czasu od dnia 10. zgonu - w tym przypadku wartość "a" obliczana jest dla 7 następujących po sobie dni:

Zaznaczyłem na pomarańczowo dwa okresy: pierwszy kiedy spadek tempa przyrostu zgonów prawie się zatrzymał (dni 23. i 24.) oraz drugi (ostatnie 6 dni licząc do 31. dnia) kiedy tempo przyrostu liczby zgonów wzrosło pierwszy raz od 19 dni!.

Próbując zrozumieć co się stało możemy posłużyć się statystykami Google pokazującymi jak procentowo zmienia się, w odniesieniu do długoterminowej średniej, ruchliwość ludzi w obszarach sześciu kategorii:

  • transport publiczny (transit stations),

  • centra handlowe i rekreacja (retail and recreation),

  • praca (workplaces),

  • zakupy podstawowych artykułów (grocery and pharmacy),

  • parki i tereny zielone (parks),

  • strefy zamieszkania (residential),

a więc na ile udało się ograniczyć przemieszczanie się ludzi w tych obszarach a tym samym kontakty między nimi.

Pierwszy okres można powiązać z 4 kwietnia kiedy to, wg statystyk Google dot. ruchliwości społecznej, w ten jeden dzień, gwałtownie skoczyła ilość osób odwiedzających sklepy pierwszej potrzeby - linia zielona "grocery and pharmacy" na wykresie poniżej w 12. dniu (2020-04-04):

Jak widać Polacy generalnie bardzo ograniczyli swoją ruchliwość w czasie epidemii (#zostanwdomu zadziałało - brawo My!) . Ruchliwość związana z transportem publicznym ("transit stations") czy centrami handlowymi ("retail and recreation") zmalała o 60-70%, pracą ("workplaces") i zakupami podstawowych artykułów ("grocery and pharmacy") o 30-40%. Jak widać jednak na przykładzie 4 kwietnia wystarczył jeden dzień kiedy o 40% więcej niż przez ostatnie miesiące (nie tygodnie) ludzi poszło do sklepów/aptek, żeby przestało spadać tempo przyrostu zgonów.

Drugi okres zaznaczony na pierwszym wykresie wyraźnie koreluje ze świętami - nastąpił ~10 dni po Wielkanocy. Statystyki Google pokazują, że większość Polaków przemieszczała się w święta w obszarach swoich domów/mieszkań ale chyba jednak nie tylko swoich. Spadkowi praktycznie do 80-90% ruchliwości w obszarach pracy ("workplaces"), zakupów podstawowych ("grocery and pharmacy") czy transportu publicznego ("transit stations") i rekreacji ("retail and recreation") towarzyszy chwilowych wzrost do 30% ruchliwości w obszarach zamieszkania - wyszliśmy z domów i przemieszczaliśmy się w tych obszarach. Efekt po ~10 dniach jest taki, że tempo przyrostu zgonów wzrosło. Na szczęście nieznacznie a przez ostatnie dwa dni znów spada choć nie osiągnęło jeszcze poprzedniego minimum.

Od kilku dniu poluzowano w Polsce ograniczenia. Pamiętajmy jednak, że cel jakim te ograniczenia służyły nie zmienił się i nadal jest kluczem do ograniczenia zgonów z powodu COVID-19 - zachowanie dystansu społecznego. Wiem, że większość z nas raczej nie wierzy, że umrze na COVID-19, i wiem, że musimy "odmrozić" nasze życie społeczne i gospodarcze, ale jednocześnie musimy uważać - nie tylko na siebie ale również a może przede wszystkim na innych ludzi, których nie znamy i nie poznamy ale, którzy mogą umrzeć zarażeni za naszym pośrednictwem. Epidemią chorób zakaźnych rządzi matematyka, prawdopodobieństwo - nie możemy i nie potrafimy wyeliminować zagrożenia choroby dla siebie i innych ale musimy je minimalizować. Nowa normalność to moralność prawdopodobieństwa.